Francja 2013: Odmienne tradycje wędliniarskie
Jedni piszą o modzie, inni o sprzęcie komputerowym, jeszcze inni o problemach seksualnych. Mnie te tematy jakoś do literackich wypróżnień nie nakręcają.
Francja przez lata wymościła sobie szczególne miejsce w
moim…wnętrzu. Pierwszym językiem, którego zacząłem się uczyć z oddaniem
podsycanym pasją poznania był francuski. Pod wpływem lektury „Zwrotnika raka”,
za cel pierwszych autostopowych podróży początkiem lat dziewięćdziesiątych, obrałem właśnie Paryż. Nigdy nieukończone studia romanistyczne (w sumie to
ledwo rozpoczęte) były już tylko wonnie tlącym się kadzidłem na ołtarzu
fascynacji Heksagonem. Endemiczny w skali Europy styl i estetyka organizacji
państwa, gdzie wszyscy od dawna i z godnością ponosili cenę wygody życia bardzo mi imponowały. Opływowe
kształty TGV, telefony na karty z chipem (w Polsce z ulicznych telefonów
dzwoniło się za friko, na łyżeczkę lub opornik), przemieszczanie się po mieście
nowoczesnym metrem z mapą jego labiryntów w garści, czy Minitel - francuski
odpowiednik, a za razem prekursor światowego Internetu.
Wraz z przekwitem zafascynowania technologiami cywilizacji, co
o dekady wyprzedzała rzeczywistość, którą pozostawiłem w ojczystym gnieździe,
moja uwaga powoli koncentrowała się na aspektach życia spoza sfery francuskiego transportu publicznego. Oprócz naprawdę sporadycznego kontaktu z serem mimolette,
przebogatymi w smaku, suszonymi saucissons, czy chrupiącymi, aksamitnymi
bagietkami utaplanymi w rillettes de canard, uwagę przykuwał również fakt,
iż Francja, w przeciwieństwie do Polski, nie jest jedynie krajem o odmiennych
tradycjach wędliniarskich. Jest ona oficjalnie krajem laickim. „Bezpieczny jak
volvo”, laicki jak Francja... Zanurzałem się w oparach refleksji. Czy w
praktyce oznacza to, że Polacy i Francuzi bardzo się różnią w sferze dewocji?
Nawet sam fakt istnienia regulacji prawnych dotyczących kwestii wyznaniowych
stanowi wspólny mianownik dla obu systemów państwowych. We Francji, zgodnie z
literą prawa, opoką, na której buduje się mechanizmy prawidłowo funkcjonującego
społeczeństwa jest ateizm, bo to on jest fundamentem państwa laickiego. W
Polsce, na mocy konkordatu z 1993 roku, mocy prawnej nabrał punkt widzenia
promowany przez moralność, tradycje i obrzędowość katolickiego chrześcijaństwa.
Gdy Francuz we Francji chleje, to się mówi, że jak Polak,
którego w dodatku statystycznie uważa się tam za hydraulika i to z kraju
papieża. To najbardziej rozpowszechniony we Francji zestaw stereotypów na temat
Polski i Polaków. Zresztą chyba w całej Europie kraj Lecha (لهستان) uchodzi za bardzo i homogenicznie religijny.
Powracające jak bumerang spektakle medialne - konflikt wokół krzyża upamiętniającego tragedię pod
Smoleńskiem czy burzliwe dyskusje na temat obecności symboli religijnych na
sali sejmowej sygnalizują nawet, że Polska posiada spory potencjał, aby zaistnieć na politycznej mapie Europy jako państwo
wyznaniowe. Chrześcijańska Republika Polski na wzór Islamskiej Republiki
Iranu. Przecież nie takie metamorfozy miewały już miejsce .
Społeczeństwo polskie jest jednak wyraźnie podzielone. Na tych pośrednio oddanych Watykanowi i tych, którzy zracjonalizowali swoje życie, bo z
jednej strony odstąpili od uczestnictwa w katolickich rytuałach, z drugiej zaś kurczowo trzymają się przynależności do „katolickiej ummy”. Trochę z sentymentu, trochę ze strachu. Wystarczy wyobrazić sobie swój własny pogrzeb bez księdza i zaśpiewów... Globalizacja w epoce Internetu podsyca uwiąd wszelkiego
tabu, a bojaźń z wolna ustępuje szemranemu przyzwoleniu społecznemu na praktykowanie świeckości. Powszechność konkubinatów, antykoncepcji, miękkich narkotyków, pornografii przy cichym poparciu dla aborcji czy idei karania śmiercią, ekspansywny rozwój ruchów społecznych spod znaku tęczy oraz popularność monetaryzmu nie chcą wpisywać się w ideały mentalności chrześcijańskiej. Statystyki jednak temu zaprzeczają i nic nie zapowiada że zaczną przytakiwać. Kto próbował wypisać się z parafii dokładnie wie o czym mowa. W dodatku polscy katolicy
tradycyjnie nie są typem badaczy biblii jak np. świadkowie Jehowy. Ci drudzy realizując apostolat laicki (programowo przeprowadzany schemat działań "ewangelizacyjnych",
zobowiązujący wyznawców religii do zgłębiania świętych ksiąg i nawracania pobłąkanych) de facto ciężko pracują nad rozpowszechnianiem i utrwaleniem stereotypu o swojej świątobiwej upierdliwości. Drzwi zamykają
się przed tymi, dla których głoszenie Słowa staje się misją. Nikt przecież nie chce mieć do czynienia z obsesją na
punkcie czegokolwiek. Religii w szczególności. Dlatego tradycja omawiania biblijnych wersetów w gronie rodzinnym podczas wieczornych nasiadówek, masowo na gruncie katolickim już się nie przyjmie. Byłoby to chyba równie dziwaczne,
tak jak chodzenie od drzwi do drzwi ze „Strażnicą” w ręku. Konsekwencje? Dla katolickiej Polski biblia pozostanie tajemnicą. Idąc tym tropem łatwo sformułować tezę, iż
polski katolicyzm sprowadza się do uczestnictwa w niepojętych rytuałach, zaś
studiowanie świętej księgi Chrześcijan i Żydów jest w Polsce raczej domeną
protestantów oraz chrześcijańskich sekt.
A chrześcijanie we Francji? Nie sposób nie zauważyć, że w tej laickiej koncepcji
rzeczywistości, gdzie państwo z założenia nie optuje za żadną frakcją
religijną, najbardziej zaangażowaną grupą Francuzów, która masowo i metodycznie
studiuje słowa świętej księgi są muzułmanie…
Polacy, to około pięćdziesiąt sześć milionów ludzi
rozsianych po całym świecie, z czego prawie dziesięć żyje w USA. W Chicago
mieszka nas więcej niż w Warszawie, co sprawia, że Warszawa już dawno przestała
być stolicą Polski. Statystyki uważają 95% Polaków za katolików, mimo, iż
kościoły z wolna pustoszeją. Refleksja? Gdyby wypadkowa głębokiej pobożności i liczby
praktykujących wyznawców określonej religii miała świadczyć o religijnej
przynależności narodu, mogłoby się okazać, że Polska chwieje się na krawędzi
krypto-agnostycyzmu zaś Francja jest w istocie państwem muzułmańskim…
Czerpię z ciebie wszystko.
A ona higienistką...
Lazurowo cierpię.
Niech twe cierpienie zdrową zamknie się krzywizną.
Dobre, przegapiłem to, za prawdę dobre...
OdpowiedzUsuńFrancja, my old flame...
OdpowiedzUsuń