Vietnam 2024: Moje wietnamskie zaręczyny
Po pięciu latach związku z przerwami na pandemię i moje kilkumiesięczne powroty do Europy, Jot oznajmia mi w styczniu 2024, że powinniśmy przejść pewną procedurę. No właśnie jaką i dlaczego? Sam nie wiem, natomiast jej celem jest udobruchanie plemienia, które w naszym związku bez religii czy choćby więzi plemiennej upatruje się niewypowiedzianej słowem obelgi, braku poszanowania dla jedynego elementu kultury tych ludzi, którzy nie mogą poszczycić się ani bogactwem ani szacunkiem większości dominującej w Wietnamie. Tradycja jest wszystkim, co mają. To ona spaja ich rodziny, rodziny w grupy wsparcia budujące w nich poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa. To dlatego z taką pieczołowitością strzegą jej odprawiając przy byle jakiej okazji te wszystkie rytuały, mało spektakularne, pozbawione wyrafinowania czy punktualności. Ot, ludzie schodzą się do wyznaczonego domu, najpierw modły i pieśni religijne, potem jedzenie, tanie piwo na przemian ze swojskiej roboty słodkim ryżowym winem. To gwarn